sobota, 20 listopada 2010

Kiedy drugie dziecko?

To pytanie pojawia się w mojej głowie regularnie, zależnie od biorytmu, poziomu progesteronu i tego, że dzidzi akurat nocuje u dziadków (prosta zależność - nie boli mnie głowa więc mój mózg zbytnio się dotlenia). Jakoś pytanie "kiedy do pracy" się w mojej głowie nie pojawia..... (no chyba, że dzidzi ma wyjątkowo ciężki dzień).
Mąż zawsze stara się uspokoić moje szalejące hormony mówiąc słodko: NIGDY!!! Starczy nam jeden wysłannik piekieł. I jak tu takiego troskliwego mężczyzny nie kochać. Do tego dodaje, że on tylko dba o moją psychikę (jakby coś jeszcze mogło ją skrzywić).
Ale jak każda porządna żona, nie słucham zbytnio swojego męża, i moje myśli szybują własnym torem. No i kiedy mieć to drugie dziecko?
Rozważmy "przeciwy". Właśnie się odchudzam. Chciałabym zrzucić jeszcze ze... hmmm.... 40 kilo :D No niech będzie 30 ;) Zrzucać je będę co najmniej do wakacji (według mniej optymistycznych prognoz do sierpnia - tak, tak długodystansowiec ze mnie). Jak już je zrzucę, to będę się chciała trochę poobnosić po świecie z wyraźnie zaznaczoną talią i biustem we właściwym miejscu (czyli nie na pępku a gdzieś pomiędzy obojczykami a mostkiem). Żal będzie znowu nabrać wymiarów idealnej kuli. Czyli do sierpnia ciąża odpada z powodu odchudzania a po sierpniu z powodu tego, ze już będę szczupła niczym gazela. Drugi "przeciw" to wyraźny brak szalejącego progesteronu u mojego męża, co powoduje brak instynktu macierzyńskiego wbrew wszelkiej logice. Ach, ci mężczyźni. Kobieta chodzi w ciąży 9 miesięcy, z czego co najmniej cztery wygląda jak sterowiec, a inne cztery wisi nad kibelkiem. Nabywa skaz na ciele i duszy. Przechodzi bolesny poród. Karmi piersią, co powoduje ich wydłużenie co najmniej do pępka, przez co najwygodniej je nosić zarzucone na ramię... Nie sypia po nocach bo karmi ową piersią a dziecko żerte, po tatusiu. A taki jeden z drugim mówią, ze oni nie chcą mieć więcej dzieci bo się do tego nie nadają.... 
Można by tak jeszcze w nieskończoność te "przeciwy" wymieniać. O tym, że wypadłam z rynku pracy nawet już nie wspominam Jak również o tym, że wyjścia z domu DO LUDZI napawają mnie lękiem kończącym się bólem brzucha (ach ta domowa dzicz :) ).
A jakieś "za"... Noooo, ten tego.... Już wiem. Jest o czym bloga pisać :D
Dobrze, że ma się te hormony bo przyrost naturalny byłby znikomy.

1 komentarz:

Unknown pisze...

u mnie sytuacja dotyczy tematu"kiedy pierwsze dziecko", z tym, że to mój mąż gnębi mnie o to i, o zgrozo, ostatnio jak zobaczył babkę z bliźniaczkami stwierdził "chciałbym mieć bliźniaki", a ja bym chciała znaleźć pracę w zawodzie, nieco popracować i wtedy myśleć o dzieciach, ale z drugiej strony zegar tyka, czas leci a ja nie chcę zostać matką w wieku 30 lat ;)