środa, 16 lutego 2011

Miałam temat ale zapomniałam

Jeszcze wczoraj wieczorem, w łóżku, miałam temat na dzisiejszy post. Normalnie wydawał mi się genialny. Mały problem mam tylko z pamięcią i za Chiny nie pamiętam, co to ja chciałam napisać. Miało być głęboko, z puentą. No ale nie będzie. Ponarzekam sobie trochę. Bo nuży mnie już ta zima. Poszłam z dzieckiem na spacer i łzy mi na policzku zamarzały. Co z tego, że piękne słońce i patrząc przez okno aż ma się ochotę na łażenie godzinami. Jestem stanowczo ciepłolubna. Poza zimnem kolejna tragedia - skończyły mi się worki do odkurzacza a tan założony, pełny po brzegi. Sprzęt ledwo ciągnie. Utoniemy pod kudłami jak nic. Czyli jak nie zabije mnie zimno to na pewno uduszę się kłakami. Dodatkowo, wczoraj pojechałam zatowarować lodówkę. Przeliczyłam się w swojej sile i wytrzymałości przy wnoszeniu toreb i pęknęłam sobie plecy. Boli mnie przy każdym ruchu. Jak dobrze, ze Bóg stworzył człowieka a ten z kolei stworzył Ketonal. Poza tym od kilku dni nie mogę dojść na pocztę. Sklepy skrapowe się na mnie uwzięły i rzucają nowościami jak szalone. A ja już spłukana (zresztą, pensji Julka by mi brakło na wszystko co bym chciała mieć). Dziecko katuje mnie wielogodzinnymi seansami baranka Shauna, który na początku wydawał mi się niesamowicie śmieszny i całkowicie strawny. Jak widać, za dużo to i świnia nie zje, bo rzygam Barankiem. A żebyście zrozumieli jak ze mną źle to przyznam się, że zaczynam się modlić o to, żeby poranny wybór Gabrysi padł na Teletubisie....
Irytyje mnie również serial "Chirurdzy" w którym to jestem w połowie sezonu szóstego. Ja wiem, że "shit happens", ale w takim wymiarze??????? Ileż można. Pochowali już większość krewnych, część bohaterów. Wszyscy spali ze wszystkimi a rozwody bierze się jak poranny prysznic - szybko i naturalnie.
No cóż. Wylałam trochę żółci. Ale mówi się, że co nas nie zabije to nas wzmocni. Bo dzisiejszej dawce będę niezwyciężona.

Brak komentarzy: