środa, 23 lutego 2011

Ofiara reklamy podprogowej

To ja. Tak mnie natchnęło powalentynkowo do napisania tego posta. Bo w weekend przed Walentynkami wybraliśmy się z mężem do centrum handlowego. A tam... No magia normalnie. Serduszka wszędzie, czerwone wstążki, specjalne walentynkowe kawy w kawiarniach i promocje na perfumy mające zapewnić miłość tego jedynego. I wpadłam. Normalnie romantyczką szaloną nie jestem. Ale widząc te wszystkie dekoracje miałam ochotę zakupić co najmniej po jednej rzeczy w każdym sklepie. Większość na prezent dla mojego ukochanego. Dobrze, że mam zawsze pusto na koncie a kartę płatniczą dzierży ten rozsądniejszy. Bo ja wpadłam w szał zakupów. Dlatego prezenty świąteczne kupuję w internecie. Galeria wyssałaby ze mnie ostatnią złotóweczkę. Bo serduszka walentynkowe to pikuś przy tych wszystkich choinkach, cudnych bombkach i dzwoneczkowych piosenkach w galeriowym radio. Wtedy ogarnia mnie wielka miłość do każdego członka mojej rodziny i mam ochotę spełnić najskrytsze życzenia. W samym empiku każdy dostałby po książce. Później w Smyku dzieci dostałyby po kilka zabawek i ubrane zostały by od stóp do głów. W Saturnie mój mąż wzbogaciłby się o kilka gier na PS3 i filmów DVD. Teściowa dostałaby perfumy i kremy, a jakże. Tylko jak tu to wszystko kupić kiedy ma się 50 zł na osobę?? Niemniej jednak atmosfera galerii robi swoje. Bo czymże w sumie są pieniądze? Chwilą radości, którą można podarować bliskim - takie mam zaćmienie umysłu. Jestem idealnym targetem supermarketów. Mój słaby mózg chłonie jak gąbka. Dlatego mój portfel bardzo dziękuje za internet. Bardzo. Szkoda z kolei, że w tym internecie tyle sklepów skrapowych... A tego to już nawet najsilniejsza wola nie zabije. I nie potrzeba mi kolorowych wystaw i romantycznej muzyki. Produkty kupują się same. Bo to zaćmienie umysłu jest raczej permanentne.

1 komentarz:

fejferek pisze...

zapraszam do zabawy :)