piątek, 15 stycznia 2010

Sprzątanie + dziecko = dużo siwych włosów

W każdy czwartek u mnie w domu odbywa się duże sprzątanie czyli:
- wycieram wszystkie kurze,
- podlewam kwiatki,
-myję meble kuchenne,
- odkurzam i myję podłogi,
- sprzątam łazienkę,
- wymieniam pościele i narzuty,
- i przy okazji robię dużo prania.
Zajmuje mi to około 6 godzin jednym ciągiem, ale przy dziecku dwa dni.

Zaczyna się wieczorem w środę od wymiany narzut w salonie. Przy psie i dziecku proces ten odbywa się dwa razy w tygodniu a kanapa i tak wygląda, jakby mieszkały na niej trzy różowe świnki. Jak tylko narzuty zostaną porozkładane na świeżo wyodkurzanej kanapie, Dziecko przysępuje do ich ponownego ściągania. Kilka moich wrzasków zazwyczaj pomaga zatrzymać ten proceder. W międzyczasie, stojąc na oparciu kanapy, podlewam kwiatki. Dziecko stoi obok i próbuje wybić sobie wszystkie 9 zębów spadając z oparcia. Jedną ręką podlewam więc kwiatki a drugą trzymam kaskadera za fraki. Po tej wyczerpującej czynności wstępnej dochodzimy w końcu do wycierania kurzy. Towarzyszą mi nieustanne wrzaski Dziecka, domagającego się każdej rzeczy, która znajdzie się w moich rękach. Oczywiście do miski z wodą muszę latać aż do kuchni, bo tylko tam Dziecko nie sięga do niej. W tym momencie przybywa mi jakieś 50 siwych włosów gratis (poza tymi, które nabyłabym w ciągu zwykłego dnia). Po wytarciu kurzy na kanapie ląduje stolik nogami do góry, żeby można było wytrzeć mu nóżki od spodu. I niestety, na kanapie już zostaje,gdyż przejęło go Dziecko w ramach zabawy w coś. To "coś" to stanie w stoliku, wchodzenie i wychodzenie z niego, gryzienie nóg (ku mojemu przerażeniu, bo nawet po wytarciu higiena nie grzeszą). Później, kiedy stolik zostaje już należycie obawiony, Dziecko przystępuje do wyjadania z podłogi zeschniętych liści paproci (wśród znajomych znana jestem jako flower killer), których nie zdążyłam odkurzyć. I tak mija sobie środowy wieczór. W czwartek rano wstaje nieco mniej chętnie niż zazwyczaj, bo wiem jaką drogę przez mękę przygotował dla mnie mój mały dręczyciel. Zadowolona, że w salonie zostały już tylko do zrobienia podłogi, widzę siebie w myślach, jak o godzinie 15 chowam mopa i jest już po sprzątaniu. Ale o godzinie 15 to ja dopiero latam po salonie z odkurzaczem, bo akurat w czwartki przed południem moje Dziecko staje się bardzo przytulaskie i towarzyskie... Po odkurzeniu salonu z tony kudłów i okruchów bułki wyjmuję magiczne wiadro i mopa. Po czym zaczyna walka. Najpierw Dziecko moczy sobie ręce, później degustuje pianę (ja w międzyczasie, wykorzystując jego chwilę nieuwagi, zasuwam z myciem). I tu kończy się luksus. Bo Dziecko zaczyna wychlapywać wodę i zamiast wycierać podłogę, wycieram rozlaną wodę. Jak i to się znudzi, zaczyna się włażenie na myte (najgorsza część). Po iście zapaśniczej walce popartej licznymi krzykami udaje mi się dobrnąć do końca podłogi.
Następny na liście jest pokój małego gagatka. Ja sprzątam, Dziecko od nowa ściąga ułożone zabawki, wyciąga brudy ze swojego kosza, czyste pampersy wynalezione za szafą. Efekt sprzątania jest porównywalny do stanu początkowego. Jest godzina 17 a ja sobie myślę, że jeszcze tylko godzina i mały Jeździec Apokalipsy przymknie te swoje błękitne oczęta na jakieś 12 godzin. A ja sobie w spokoju posprzątam resztę. Później już z górki. Tylko godzinka szorowania łazienki, pół godziny w sypialni, przygotować jakąś kolację dla męża i można spokojnie kłaść się do trumny, bo cała głowa biała....

I tak co tydzień. Po to potrzebny mi był mgr z mineralogii :)
A już jutro Dziecko jedzie podręczyć dziadków a ja jadę zrobić się na bóstwo do fryzjera. Będę wyglądać niczym Afrodyta w przyszły czwartek :) Tyle że ona wyłoniła się w muszli z morza, a ja się wyłonię z muszli klozetowej. Ale to dopiero za 5 dni.

3 komentarze:

Tores- pisze...

Matko jedyno mojo, ależ wyrazy podziwu dla Ciebie, że robisz takie sprzątanie co tydzień... Ja tak mniej więcej raz na pół roku... A na bieżąco sprzątam po kawałku, to tu, to tam. Szacun!

Ania Komenda pisze...

Tores, Tobie można bo jestem matką dwojga dzieciom; no i nie masz psa...
za to ja po kawałku rzadko sprzątam; od razu z grubej rury; tylko odkurzam co dwa dni całe mieszkanie;

maj. pisze...

Ja też podziwiam - a jestem matką dwójki człowieczeństwa i trójki kotów...