wtorek, 18 października 2011

Lecznicze właściwości "duzego łóska"

Nie wiem jak to się dzieje... Na pierwszy rzut oka zwykłe łóżko 160*200 cm, zazwyczaj oblegane przez psa. Czy to może zasługa materaca z Ikei? A może solidnej ramy z Black Red White? A może lekkiej jak piórko pościeli? Ale moje łóżko ma właściwości lecznicze. Rzekłabym wręcz, że uzdrawiające w tempie natychmiastowym. Da się to łatwo sprawdzić w czasie nagłej nocnej choroby dzidziusia. Bóle budzą ją co 10 minut (mamusię oczywiście też). Mama, jako zwolennik "łóżka bezdzietnego", uparcie wstaje uspokoić małego pacjenta. Mija pierwsza godzina nocna. Dzidziuś wie jak rozegrać sprawę. Wystarczy odrobina wytrwałości. Drugiej godziny nocnej nie wytrzymuję i zabieram cierpiące dziecko do "duzego łóska". Mości się toto ze swoimi wszystkimi misiami, kocykami i podusiami na środeczku, pozbawia mnie jednej z poduszek i słodkim głosikiem oznajmia: Mama sytul mie. Cóż począć. Przytulam. Na początku macierzyńskie uczucia szybują pod niebiosa: och jak wspaniale tulić to małe, ciepłe ciałko. Dzidziuś oczywiście zostaje cudownie uleczony z bóli brzuszka, kaszelków, próbnych wymiotów, katarków i innych takich. A więc tulimy się. Po pięciu minutach hormony odpuszczają i zaczynam odczuwać dyskomfort wywołany małym, ciepłym ciałkiem. Próbuję je delikatnie przepchnąć w stronę męża, ale mały prześladowca tylko udawał sen. Znowu trwamy w zapaśniczym uścisku. Ja przestaję czuć lewą rękę. Po kolejnych kilku minutach ponawiam próbę oswobodzenia się z potrzasku. Dzidziuś już śpi, próba zwieńczona sukcesem. Uwalniam lewą rękę (muszę ją przenosić prawą bo czucie wraca bardzo powoli). Układam się na moim półmetrowym skrawku łóżka. Powoli zaczynam przysypiać, pod powiekami pierwszy sen. Łup! Dzidziuś zmienia pozycję. Macierzyńskie uczucia wyparowały wraz z kilkoma cichutko wysyczanymi przekleństwami. Odsuwam się jeszcze bardziej. Znowu się moszczę. Znowu przysypiam. Łup, łup. Dzidziuś leży w poprzek. Maż niewzruszony. U mnie łzy w oczach. Zaczynam zastanawiać się czy zmieszczę się na dzidziusiowym materacu. Ale przecież szkoda odchodzić z tak wysoce terapeutycznego łóżka. W nim każda godzina snu na wagę złota. Może będę żyła wiecznie?

2 komentarze:

Tores- pisze...

Większe łóżko potrzebne! Na 200x240 da się leczyć jednocześnie dwie pociechy, po obu matczynych bokach, aczkolwiek wówczas komfort spania jest już nawet nie zerowy, tylko ujemny. Ale z jednym to luz, środek dla dziecka, boki dla rodziców ;)

Barbarella pisze...

ja mam 180x200 i tez jest tak, ze spie na skrawku bo moje dziecko tak sie rozpycha :)