sobota, 7 listopada 2009

Dzień z życia bigla

4.00 Oj, futerko mi się coś potargało przez to spanie. Muszę się zrobić na bóstwo (tu lizanie, ciągnięcie, siorbanie, drapanie, pojękiwanie). Ojjjjj, jak mi dobrze tak się drapać. Jeszcze tylko ze dwa razy się na plecach przejadę i toaleta skończona. O, obudziła się i znowu na mnie syczy. Nic o siebie pies zadbać nie może. Jak ona się maluje to ja jej nie przeszkadzam....
7.00 Znowu mi się futro potargało i coś mnie swędzi za lewym uchem, ale się nie ruszam, bo znowu mi się oberwie. Popatrzę sobie jednym oczkiem, może już nie śpią?? Eee, śpią. Kiszka. Może dziecko zaraz wstanie?? O i wstało. Cudnie. Można zacząć nowy, wspaniały dzień. Buzi dla Pańci, buzi dla Pańcia. Jeszcze kilka lizów tu i ówdzie na oślep i wszyscy obudzeni. Kocham poranki i to turlanie w pościeli. Idę jeszcze z Pańcią przywitać Gabrysię. Też jej dam liza, bo tez ją kocham. Wszystkich kocham, cały świat bym polizał. Ummmm, jak tu coś ładnie pachnie. Daj powąchać tego pampersa. Nie uciekaj.
8.00 Na śniadanie znowu pomyje. Oni się nie chcą dzielić ze mną, więc muszę tak stać i patrzeć jak jedzą. I jeszcze im przeszkadza, że sobie łapki o stół opieram. Nie dość, że głodny to jeszcze popatrzeć nie można. Gdybym tak umiał gotować.... Nawet dziecko coś ma. A przecież to JA JA JA jestem ważniejszy. Idę zobaczyć. Może tam mi coś kapnie. 
Nie kapło, ale dziecko ma słaby chwyt w dłoni. Wszyscy zjedli więc można zjeść te psie pomyje.
9.00 Szybkie siku do ronda i z powrotem. Żegnam Pańcia. Biedny musi iść. Nie wiem po co on chodzi?? Ja tam bym tylko na spacerki chodził. Ale zawsze bym się cieszył. A on się nie cieszy więc pewnie nie idzie na spacerek.
9.30 Zabawa na całego. Ja gonię a później mnie gonią. Wszyscy piszczą i krzyczą i w ogóle jest cudownie. A jakie wspaniałe są te piłeczki od nowej zabawki. Dobrze, że dziecko to się lubi dzielić. Ale Pańcia coś niezadowolona... I już nie ma piłeczek. Ale za to chrupki przyniosła. W tej grze jestem najlepszy. Zawsze najszybciej wszystkie zjadam. Dziecko nie ma ze mną szans. A w nagrodę jest więcej chrupek :) Jupiiii. Pańcia to nas rozpieszcza.
11.00 Też bym chciał na kolanka do Pańci. Ale ona mnie nie chce wziąć. Dziecko siedzi, to ja też chcę. No dobra. Jak nie to chociaż porzucaj mi piłeczkę. Halo. Słyszysz? No rzuć!!!
11.30 Dziecko śpi i ja też muszę. Nawet tupać nie mogę. Biedny jestem. Dobrze, że chociaż sypialnia otwarta, to nie muszę się gnieść na tej kanapie. Teraz sobie trochę na plecach pośpię, żeby się się futerko ładnie ułożyło. Czy ona musi tą maszyną piekielną tak pyrkotać?? Jak ona śpi to ja jej nie przeszkadzam...
13.00 Dziecko znowu je a ja się tylko patrze. Kto im takich głupot naopowiadał, że pies tylko dwa razy dziennie powinien jeść?? Mniam. Tym razem dziecku nic nie zabiorę bo Pańcia pilnuje. Jedynym pocieszeniem w głodzie jest rychły spacerek. Pójdę się już upomnieć pod drzwi, żeby nie zapomnieli (tu długie i wyjątkowo żałosne piszczenie przyprawiające o furię). Nawet przypominać nie można bo znowu krzyczą. Chyba się w sobie zamknę. 
14.00 Spacer. Kocham. Uwielbiam. Codziennie odkrywam od nowa stare ścieżki. W sumie to romantyk ze mnie. A ile nowości się pojawiło na tym drzewie, i na tym też, o i na tym... Ajć. To bolało. Nie musiałaś tak mocno ciągnąć na to żelastwo na mojej szyi. Teraz można swobodnie na łonie natury załatwić swoje potrzeby fizjologiczne (kupa obowiązkowo, kiedy tłum ludzi się przygląda). Od razu tak lżej na duszy i ciele. Jesteśmy w parku. Kocham park. Jest cudowny. Znowu załatwiam potrzebę fizjologiczną. To musi być co cennego, bo Pańcia to zawsze skrzętnie zbiera po mnie i wrzuca do takich pojemników. Te pojemniki czasem są bardzo straszne, jak leżą zamiast stać i stracha takiemu biednemu biglowi napędzają. A teraz wał nad rzeką. Tu jest już absolutnie cudownie. Tyle skarbów do wąchania. I czasem nawet mogę je wąchać sam, bez Pańci na smyczy. Ale tylko czasem, bo ona nie lubi ze mną biegać za kotami i ptakami. Zawsze się później denerwuje, bo nie przychodzę jak woła. No ale przecież jak kocha to poczeka.
16.00 Znowu w domu. Niestety. Ale znowu możemy się pobawić. Guzik. Dziecko znowu je.  A ja znowu nie. Przykry mój los. Ale dziecko jest nieszczelne i często mu coś wypada, więc warto sępić.
17.00 Bawimy się na całego. To znaczy, ja leżę schowany za kanapą to Pańcia wyjęła takie straszne okrągłe coś, świeci i gra. Okropieństwo. Ja bym na to nawet nie spojrzał. Ale dziecko się cieszy. Widać, ile mu jeszcze brakuje do mojego poziomu. Mnie już takie tandety nie ruszają.
18.00 Szybka kolacja była u dziecka, ale żebrać nie warto bo to jakieś owoce tylko. Ale ja zaraz będę miał znowu pomyje w misce. Kiszka. Kąpiel dziecka. Ufff. Tego to ja mu nie zazdroszczę. I to codziennie. A po co? Przecież nie ma to jak naturalny zapach.
19.00 Dziecko w końcu śpi. Już zmęczony byłem tą ciągłą zabawą. Ileż można?? Teraz czekam z Pańcią na Pańcia. Wraca sobie, ale raczej nie ze spacerku bo nadal się nie cieszy. Uwielbiam go witać na klatce. Głośno go witam bo tak się cieszę, ale zawsze dostaję w czapę. Nie wolno się głośno cieszyć. Ale ja się cieszę super bardzo bo idę znowu na spacerek. Czasem nawet spotykam mojego kumpla Mundka. Ale tylko czasem. Wtedy mogę go lizać do woli i nikt nie krzyczy. Ewentualnie szybkie siku do ronda i z powrotem.
19.30 Szamanko, jedzonko, żarełko. Bo to cała życia treść, żeby sobie dobrze zjeść. Znowu skazany jestem na patrzenie w oczy głęboko i znacząco. Pańcia ma miękkie serce i długo patrzeć nie trzeba. Ale Pańcio to strasznie twardy jest. Na koniec znowu pomyje.
20.00 No pobaw się ze mną. Piłeczkę przyniosłem. Mogę jeszcze kosteczkę Ci przynieść jak jesteś głodny. Zabawy i rzucania piłeczką nigdy dość.
Jeszcze się trochę poprzytulam, dostanę w czapkę i idę spać. Kolejny udany i wspaniały dzień za mną.

2 komentarze:

maj. pisze...

:))))

Moriony, czy próbowałaś coś zrobić z komentarzami? To musi być w ustawieniach....

Tores- pisze...

Wlazłam tu z linka na forum, poczytałam i się uśmiałam niesamowicie :D "Dziecko jest nieszczelne" - rewelacja :D
Będę zaglądać!